środa, 25 marca 2015

Brodata rycina

Rzucona na podłogę szmatka była czarna.
Ciągle znajdywała jakąś półeczkę, do której nie dotarła poprzedniego dnia, a która postanowiła zostać ostatnim bastionem kurzowego królestwa. Jou miała wrażenie, że potrwa to kolejną dekadę. Naprawdę żałowała, że nie wynajęła kogoś do uporządkowania zabytkowego domu.


Mum krzątała się na dole. W teorii miała zająć się pomieszczeniami kuchennymi, ale jak podejrzewała Jou, buszowała w piwnicach. Od dawna napomykała o wymarzonym warsztacie, gdzieś w odmętach piwnicznych ciemnic. Możliwe, że właśnie z powodu ich konstrukcji mała tak upierała się przy tym budynku. Jou jednak nie narzekała na te fanaberie. To miejsce było idealne.
Usiadła na chwiejnym krzesełku stojącym pod oknem, przesunęła spojrzeniem po pięciobocznym, sporym gabinecie. Był naprawdę piękny, a przynajmniej będzie, kiedy już uda jej się doprowadzić go do takiego stanu, jakim widzi go w wyobraźni. Stare biblioteczne regały idealnie nadawały się do planowanego przez nią katalogowania, wymagały zaledwie drobnych przeróbek, których w większości dokonano. Za kilka dni dowiozą kilka mebli, które ze starannością godną planowania wojny wyszukała na pchlich targach. Była zafascynowana nowoczesnymi formami, ale jeżeli miała pracować w sprzyjającej atmosferze, wolała otoczyć się starym, znajomym stylem i zapachem. Wśród znalezionych na miejscu starych rupieci znajdowało się fantastyczne biurko, którego przepastne szuflady sprawiały wrażenie niekończących się, bezdennych szkatuł. Było z nim coś poważnie nie tak i Jou już zaplanowała kilka popołudni na zbadanie jego tajemniczej konstrukcji. Teraz jednak służyło jako najzwyklejszy mebel, na który odstawiła wodę i mydło.
Zrezygnowana patrzyła chwilę na wiaderko z mydlinami, w końcu wstała. Jeżeli mają nadejść te spokojne ciche popołudnia przesączone oparem ziół i lekturą, należało to wszystko ogarnąć.
Szorowała właśnie framugę drzwi prowadzących z gabinetu do przylegającego pokoju, który miał jej służyć za sypialnie, kiedy na schodach usłyszała skoczny krok Mum.
Rudzielec wpadł do pokoju z niewielkim obrazkiem pod pachą.
- Przyniosłam ci coś ładnego na ścianę. - Odstawiła obrazek pod ścianę i pokazała go z dumą.
Jou patrzyła chwilę, nie rozumiejąc.
- Po co mi rycina drwala?
Mum westchnęła.
- Jak ty nic nie wiesz... Naprawdę czeka cię cała masa tych twoich badań i katalogowania. To nie rycina, to się nazywa zdjęcie.
- Zdjęcie?
Dziewczynka pochwyciła ramkę i podeszła do Jou przystawiając jej fotografię pod nos.
- Tak, ludzie wymyślili coś, co zatrzymuje chwile w nieruchomych obrazach. Ba, nawet udało im się okiełznać ruchome, ale nie o tym teraz...
Jou uniosła rękę.
- Poczekaj, poczekaj. Zatrzymują chwile?
- Tak, to tak jakby zapisywanie wspomnień w obrazach.
Zaintrygowana blondynka odłożyła szmatkę i wytarła dłonie o wąską, ołówkową spódnicę*. Podniosła ramkę do oczu.
- I co to za wspomnienie?
Mum zastanawiała się chwilę.
- To akurat chyba nie jest wspomnienie, a raczej wizja. Ten człowiek na zdjęciu został specjalnie wyrychtowany i pouczony jak upozować się do tego zdjęcia.
Szczupły palec Jou przesuwał się po twarzy przedstawionego na fotografii mężczyzny.
- Wyrychtowany?
Mała rozsiadła się na biurku tuż obok mydlin.
- Czasem robi się zdjęcia, by zapisać na później wspomnienia, przechowuje się potem takie wspomnienia w albumach, ogląda na starość i płacze nad minionymi laty. A czasem pozuje się, by przedstawić konkretny przekaz lub formę estetyczną.
- Czyli to smutna tradycja? Skoro się płacze?
- To zależy od wspomnień. – Mum wzruszyła ramionami. - Tutaj jednak to nie wspomnienie, ale owoc wyobrażenia, jakie autor zdjęcia i ten mężczyzna chciał przekazać tym, którzy będą je oglądali.
Jou pokiwała głową, słuchając.
Mum skrzywiła się lekko.
- W tym przypadku to zwyczajna fotka reklamowa, która ma zachęcić oglądającego do naśladowania stylu... posiadania takich samych rzeczy i tak dalej.
Jou uniosła brwi.
- A dlaczego ktoś miałby marzyć o tym, by być drwalem?
Mum roześmiała się.
- To nie jest drwal! Taka teraz jest moda!
- Ah moda... - Jou niewiele wiedziała o mechanizmach tego świata, ale czym jest moda, wiedziała. Miała boleśnie dobrą szkołę w tej kwestii. Pamiętała te czasy, kiedy ciotka sznurowała ją zaciekle tak, by zalążki piersi nie objawiały się zbytnio. Ja mawiała wtedy ciotka, „Taka teraz moda jest, w światku naukowym, na Uniwersytecie Idei, nie ma miejsca dla cycków”.
Jou skrzywiła się. Moda jej się źle kojarzyła. Zresztą całe to sznurowanie nieciekawie się skończyło i dla niej, i dla ciotki.
- To teraz modne jest być drwalem?
Mum wyjęła jej z dłoni zdjęcie i zaczęła krążyć z nim po pomieszczeniu,szukając jakiegoś miejsca, w którym najlepiej by wyglądało. Przystawiała ramkę do kolejnych ścian, tłumacząc monotonnym tonem.
- Nie tyle drwalem, ile modne jest wyglądać podobnie do niego. Widzisz tę brodę prawda? Prawdziwy drwal nie miałby jej tak wyczesanej, wypielęgnowanej, uformowanej i wystylizowanej. Również ta wyszukana koszula w kratę raczej nie należy do tych, na które byłoby stać przeciętnego dzieciaka.
Jou zgubiła się pomiędzy „wystylizowanej” a „przeciętnego dzieciaka”.
Mum kontynuowała wytrwale.
- Nie zmienia to faktu, że samo zdjęcie przedstawia po prostu wściekle przystojnego chłopa, a taki ładnie by wyglądał na przykład nad twoim biurkiem. O.
Jou zaskoczona spojrzała na rudzielca.
- Po co miałabym wieszać zdjęcie – smakowała to słowo – mężczyzny nad biurkiem?
Mum zatrzymała się skonsternowana.
- Bo jest wsparciem estetycznym?
- Wsparciem estetycznym?
Mała w końcu postawiła zdjęcie na jednej z półek.
- Nie miałaś nigdy nad łóżkiem zdjęcia jakiegoś uwielbianego przystojniaka? Jakiś obraz?
Jou zastanawiała się przez chwilę, ale w końcu pokręciła głową.
- Chyba nie.
- Żadnego? Nic? W ogóle?
Badaczka wzruszyła ramionami. Jasne loki podskoczyły przy tym zabawnie.
- Był pewien gnom na Uniwersytecie, pięknie malował i nawet wręczył mi jeden ze swoich obrazków, ale nie wiedziałam co z nim zrobić i zamknęłam go w kuli. - Wskazała brodą na jedną ze skrzyń stojących pod zachodnią ścianą.
- Tam gdzieś jest, jak wypakuję, to ci pokażę.
Mum przewróciła oczyma.
- Obrazki się wiesza na ścianach, żeby ładnie wyglądały, eh...
Jou sięgnęła po szmatkę i rzuciła ostatnie spojrzenie na zdjęcie.
- Ja zbieram ładne rzeczy w kulach. Nie płowieją, są nasycone, nie blakną i nie mówią mi, co jest modne.
Dziewczynka rozejrzała się po pomieszczeniu, zlustrowała regały, których konstrukcje przerobiono tak, by składały się z niewielkich, równych półeczek.
- Tu je będziesz zbierać?
- Yhm...
- I wszystkie się zmieszczą?
- Nie martw się mam swoje sposoby.
- Nie wątpię, chciałabym je kiedyś poznać – Mum, mruknęła pod nosem. - Ale na ten moment proszę cię, powieś to zdjęcie, chociaż na dzień lub dwa.
Jou powoli kiwnęła głową.
- Skoro nigdy nie miałaś zdjęcia ładnego faceta nad łóżkiem, to powieś je, chociaż na chwilę nad biurkiem. Takie nowe, ciekawe doznanie możesz skatalogować.
To powiedziawszy, wyszła z gabinetu. Jou usłyszała jeszcze jak woła coś do Wątłego Hugona, który miał razem z nią oporządzić kuchnię.

Patrzyła na zleżałe zdjęcie w czarnej ramce, które Mum zostawiła na półce. Wyglądało jak fragment czegoś większego. Parę liter z lewej strony wskazywało na to, że wizerunek mężczyzny wycięto z większej całości opatrzonej tekstem.
- Zajmę się i tobą – mruknęła.
Układała terminarz. Biurko, drwal. Najpierw jednak kurzobranie.



*sprzątanie, niesprzątanie porządek musi być. I klasa.